Samotność w pracy może mieć różne odcienie i wymiary. Zamknięta w czterech ścianach, zagłuszana przez liczne obowiązki, odbijająca się od złośliwych komentarzy, schowana za e-mailami i komunikatorami. Milczy, krzyczy, płacze, wpada w gniew, smutnieje. Bez względu na sytuację i źródło samotności – najgorszą reakcją na nią będzie obojętność. Warto być uważnym i w codziennym zabieganiu nie zapominać o empatycznych gestach.
Scena I. Weź się dopasuj
Wczesny ranek. Jeszcze tylko kilka łyków herbaty, szybkie spakowanie torebki i trzeba wychodzić do pracy. Ania zerka nerwowo na zegarek. Jeść teraz nie będzie, i tak nic by nie przełknęła, taki ma ściśnięty żołądek. W nowej firmie pracuje od kilku miesięcy, ale nie czuje się swobodnie. – Zadania i projekty są w porządku, ale atmosfera kiepska. Już na myśl o tych wszystkich trudnych sytuacjach i rozmowach zaczynam się denerwować – opowiada. – Nie podoba mi się sposób, w jaki ludzie się tam do siebie odzywają. Nie pomagają sobie, za to jest dużo komentarzy, ironicznego przygadywania, wytykania błędów, kłótni… Jest też dużo stresu. Może on tak działa na wszystkich? Może taki tam jest styl i specyfika tej pracy, ale ja nie umiem i nie chcę się do tego dostosowywać…
Brak wsparcia podczas adaptacji na nowym stanowisku. Zamiast współpracy – rywalizacja. Zamiast partnerstwa – samotność w działaniu. Jeśli trafiliśmy do zespołu, w którym obowiązuje komunikacja sprzeczna z naszymi zasadami i oczekiwaniami, jeśli obserwujemy zachowania, których nie akceptujemy, to siłą rzeczy czujemy się zagubieni.
- Jako istoty społeczne potrzebujemy poczucia przynależności, bycia częścią większej całości. Jest to w nas mocno zakorzenione i ewolucyjnie uwarunkowane. Potrzebujemy akceptacji, ale jeśli otrzymujemy sygnały, że zespół nas nie chce, nie przyjmuje nas, to jest to dla nas sygnał o swego rodzaju wykluczeniu społecznym – wyjaśnia dr Paulina Sobiczewska, psycholog i trener z SWPS Innowacje Uniwersytetu SWPS. - To naturalne, że czujemy się z tym źle. To, jak inni nas postrzegają, wpływa nie tylko na nasze samopoczucie, ale też sposób myślenia o samym sobie. Nasza samoocena w dużym stopniu zależy od akceptacji społecznej. Jeśli akceptacja zanika, to spada nasze poczucie własnej wartości.
Co więc robić, jeśli trafiliśmy do zespołu, który nie żywi do nas sympatii, a i my nie identyfikujemy się z proponowanym stylem zachowania?
– Jeśli mamy zaniżoną samoocenę na skutek oddziaływania zespołu, to będzie nam niezwykle trudno dołączyć do grupy i czuć się komfortowo... Niska samoocena nie pozwala nam podjąć działań, zmienia nasz sposób myślenia o sobie, oceniania efektów swojej pracy, własnych kompetencji – mówi dr Paulina Sobiczewska. - Nie podejmujemy wyzwań, ponieważ obawiamy się porażki, nie dajemy kontrargumentów, bo zaczynamy utożsamiać się z argumentami grupy, nie umiemy być najlepszą wersją siebie i wydaje nam się, że jej nie mamy.
- Nawiąż relacje z chociaż jedną osoba…
Psycholog zaleca, żeby spróbować skupić się na budowaniu poczucia własnej wartości, rozwijaniu samoświadomości, obserwowaniu własnych reakcji, zachowań i myśli. To ważne, żeby uzmysłowić sobie, jak inni na nas oddziałują i jakim przez to ulegamy zmianom.
– Aby podnieść poczucie akceptacji społecznej, radziłabym nawiązać relację z jedną osobą. Nie musimy wchodzić w relacje z całą grupą, ale ważne, żeby była chociaż jedna osoba, która będzie nam przychylna, z którą będziemy mogli porozmawiać, ot tak po prostu w ciągu pracy. Niech to będzie ktoś, do kogo czujemy się dopasowani pod względem stylu komunikacji, osobowości, systemu wartości – mówi dr Paulina Sobiczewska.
Jej zdaniem dopasowywanie się na siłę do całej grupy z góry jest skazane na niepowodzenie. Elastyczność jest czymś pożądanym, ale tylko wtedy, gdy są to drobne sprawy i kiedy faktycznie jest to zgodne z naszymi przekonaniami. Jeśli jednak różnimy się diametralnie, nasze wartości, styl życia są zupełnie inne, to dopasowywanie się będzie czymś nienaturalnym. Pojawi się rozdźwięk między tym, co myślimy, a co robimy. – Taki dysonans jest nieprzyjemny i pochłania bardzo dużo energii. W efekcie praca zaczyna wypalać, trudniej o wydajność i zaangażowanie, a przez to – znów trudniej odnaleźć się w zespole. Na dłuższą metę jest to zbyt wyczerpujące – wyjaśnia dr Paulina Sobiczewska.
Scena II. Kiedy inni wychodzą do pracy…
Agnieszka już odkurzyła całe mieszkanie, a teraz będzie myć podłogę. Może jeszcze kurz zetrze z półek. No musi czymś ręce zająć, bo wtedy też głowa inaczej pracuje. Od kiedy dzieci poszły do przedszkola, w domu zrobiło się tak nieznośnie cicho. I to czekanie na odpowiedzi w sprawie pracy, na jakiś telefon, e-mail, znak… Bo Agnieszka cały czas szuka. Wysyła CV, szlifuje angielski, poznaje kolejne programy komputerowe. Ale – właśnie dlatego, że nigdzie nie pracuje – czuje izolację, pewien rodzaj samotności. Rano wszyscy gdzieś wychodzą – dzieci do placówek, mąż do biura, a ona zostaje ze swoimi myślami o życiu, samej sobie, rekrutacjach, celach, marzeniach…
- Kiedy nie mamy pracy, to ważne, by mimo wszystko zadbać o dobrą organizację czasu. Ustalić plan działania, trzymać się swoich postanowień – że jeśli zamierzaliśmy dziś przeglądać ogłoszenia i aktualizować dokumenty – to faktycznie tak zróbmy. Jeżeli chcieliśmy przygotować portfolio, to nie zmieniajmy nagle decyzji i nie odwlekajmy tego w czasie. Wyjście na spacer, aktywność sportowa, realizowanie swoich pasji poza domem, spotkania z ludźmi – to sposoby, żeby zadbać o swoje emocje i kontakty społeczne.
Być widzialnym
– Pozostawanie bez zatrudnienia, zmiana pracy, ale też zmiana zawodu czy branży, to są duże wyzwania. Im dłużej pracujemy w jednym miejscu, tym trudniej to zmienić. Wówczas sam moment podejmowania decyzji jest obciążający emocjonalnie. A jeśli zrezygnowaliśmy z pracy, ale nie przechodzimy płynnie do następnej firmy, tylko mamy przerwę w zatrudnieniu, to niepokój i niepewność co do przyszłości narastają. Rodzą się pytania i wątpliwości, czy pojawi się koło ratunkowe i szansa na satysfakcjonującą pracę – mówi dr Kaja Prystupa-Rządca, ekspertka w dziedzinie zarządzania z Akademii Leona Koźmińskiego.
Jej zdaniem osoby z otoczenia, pochłonięte swoimi sprawami, żyjące innym tempem, mogą nie rozumieć tego, co odczuwa bezrobotny. Jeśli okres pozostawania bez pracy wydłuża się i wynosi już więcej niż trzy miesiące, to niepokój znacząco narasta. Tymczasem wsparcie, zrozumienie – dla całej gamy emocji, które mogą się wówczas pojawić – będą wówczas szczególnie cenne. Okazując empatię i zainteresowanie można sprawić, że ktoś nie będzie się czuć tak bardzo wyobcowany.
– Zdarza się, że rodzina potrafi wręcz pogłębiać negatywne odczucia, okazywać zniecierpliwienie i niezadowolenie. W takiej sytuacji pomocne mogą być rozmowy z przyjaciółmi, konsultacje z doradcą zawodowym, psychologiem, coachem. Ważne, żeby nie być samemu z tym wyzwaniem, mieć kogoś, kto popatrzy z innej perspektywy i pomoże przejść przez proces zmiany, który już sam w sobie nie jest łatwy – podkreśla dr Kaja Prystupa-Rządca.
Jak rozwijać inteligencję emocjonalną?
Scena III. Mówienie do samego siebie
Gdyby Magda miała wskazać największą wadę swojej pracy, to powiedziałaby: brak codziennych, bezpośrednich kontaktów ze współpracownikami. Jest freelancerem, ma różnych klientów i ciekawe zlecenia. Nienormowane godziny pracy, poczucie niezależności. Zadania można wykonywać w domu, w kawiarni, gdzie chcesz. W szlafroku, w eleganckim stroju, jak wolisz. Opowiada: – Na początku nie przeszkadzało mi, że widzę głównie laptop, a moje kontakty z klientami i współpracownikami odbywają się przede wszystkim przez e-maile, komunikatory i czasem telefon. Teraz mocno doskwiera mi brak codziennych spotkań, mijania ludzi w firmowej kuchni, spontanicznych rozmów. Brakuje mi pracy zespołowej, wymiany pomysłów i doświadczeń. Gdy pracujesz w pojedynkę, to nie możesz porozmawiać z ludźmi zza biurka.
Siła w społeczności
Dr Kaja Prystupa-Rządca przyznaje, że w przypadku freelancingu faktycznie pojawia się duże zagrożenie związane z samotnością. Ale nie dotyczy to każdego. Bardzo dużo zależy od osobowości, potrzeb i stylu myślenia takiej osoby. Jeśli ktoś potrzebuje intensywnych kontaktów z ludźmi, to praca w samotności może być dużym obciążeniem, dlatego warto mieć tego świadomość już na samym początku podejmowania decyzji. Kontakt z klientem ma też inną specyfikę niż praca zespołowa. – W relacji z klientem nie możemy się tak otworzyć, jak będąc częścią zespołu. Zdarza się więc, że mimo ciekawych projektów i dobrych zarobków, niektórzy rezygnują z freelancingu i przechodzą do środowiska, w którym mogą budować relacje – mówi dr Kaja Prystupa-Rządca.
W realu samotni, wirtualnie razem
Nie trzeba być freelancerem, żeby dowiedzieć się, na czym polega samotność w pracy. To zjawisko pojawia się też czasem w zespołach rozproszonych.
– Przeprowadzałam badania na pewnym zespole, które pokazały, że w momencie, gdy zmieniła się struktura zespołu, poziom satysfakcji z pracy znacząco się obniżył. Każda z tych osób, mimo że nadal pracowała w siedzibie firmie, dołączyła do zespołu międzynarodowego, z którym kontaktowała się wyłącznie online. Mimo że fizycznie była w biurze, to doświadczała samotności – opowiada dr Kaja Prystupa-Rządca.
Według niej warto wygospodarować czas, żeby wpisać w swój grafik bezpośrednie spotkania, twarzą w twarz. Dla przykładu: jeśli zmieniliśmy relacje w biurze na relacje na odległość, to znajdźmy podczas przerwy chwilę na rozmowę przez Skype, żeby lepiej poznać współpracowników. Niech to będzie wówczas odpowiednik spotkania w firmowej kuchni przy kawie.
Samotni w zespole
Lista korzyści, które płyną z pielęgnowania wartości zespołowych, jest bardzo długa. Większy poziom zaufania przekłada się na większą otwartość w sytuacji, gdy borykamy się z jakąś trudnością.
– Jeśli jesteśmy w zespole, w którym wszyscy są skoncentrowani wyłącznie na swoich zadaniach i zabezpieczaniu własnych interesów, to mamy opór, żeby prosić o pomoc, niechętnie przyznajemy się do błędów, nie oferujemy sobie nawzajem wsparcia. Jeśli jeszcze dodatkowo nie mamy wsparcia menedżera, to w trudniejszym okresie w pracy, w obliczu zmian, np. przejmowania nowego projektu czy stanowiska, możemy poczuć się pozostawieni sami sobie – mówi Małgorzata Czernecka, psycholog z Human Power.
Praca – lekarstwo na samotność?
Samotności możemy doświadczać w pracy, ale to właśnie praca bywa też antidotum na problemy prywatne, trudne sytuacje rodzinne, brak bliskich relacji, poczucie osamotnienia. Niektórzy uciekają w sprawy firmowe, zanurzają się w projektach i zatracają w obowiązkach. Czy dzisiaj samotnych osób jest więcej niż kiedyś?
– W dzisiejszych czasach samotność ma nowy wymiar i niewątpliwie obserwujemy to zjawisko – mówi Małgorzata Czernecka. - Postęp technologiczny sprawił, że całe nasze życie niezwykle przyspieszyło. Metafora życia w stylu McDonald’s bardzo tu pasuje. Dzisiaj łatwiej jest rozwieść się, czy zmienić partnera. Trudniej zmierzyć się z faktem, że budowanie relacji trwa, że czasem nie jest proste, wymaga zaangażowania i wysiłku… Do tego dochodzi, symptomatyczne dla naszych czasów poczucie, że cały czas coś tracimy. Chcemy czerpać z życia garściami, realizować się zarówno w pracy, jak i życiu prywatnym. Mamy dostęp do wszystkiego, więc pojawiają się wątpliwości, czy na pewno dobrze wybieramy, czy jesteśmy w miejscu, w którym chcemy być. Jeśli w życiu prywatnym nam się nie układa, to często uciekamy w pracę. To ona pomaga nam zagłuszyć nieprzyjemne emocje, odwraca uwagę, pozwala nie myśleć o tym, co dla nas trudne.
Dlaczego właśnie aktywność zawodowa staje się receptą na samotność?
Bycie w działaniu, szybkie tempo, realizowanie celów i osiąganie sukcesów dają nam poczucie samospełnienia. Jeśli jesteśmy ciągle w pracy, a na dodatek lubimy ją, czujemy się pewni swojej pozycji, jesteśmy ekspertami w tym, co robimy, to czerpiemy satysfakcję z rezultatów, widzimy konkretne efekty naszych starań. Głowa jest zajęta, a emocje związane z życiem prywatnym odcięte.
– W ich miejsce często wchodzi stres, napięcie, działanie pod presją, a więc mieszanka nie tylko angażująca, ale też mobilizująca. Kiedy czujemy silne emocje takie jak ekscytacja, satysfakcja, lęk czy frustracja, samotność nie ma szansy dojść do głosu, bo przecież tyle się dzieje – opisuje Małgorzata Czernecka.
Pracohik - czy może być pracownikiem idealnym?
To nie samotność. To temperament
Jak zauważa dr Paulina Sobiczewska, to, w jakim stopniu ktoś potrzebuje pogłębiać relacje czy poszerzać krąg znajomych, może być też związane z jego temperamentem, osobowością.
- Jeśli widzimy, że ktoś z zespołu niechętnie włącza się w rozmowę, unika sytuacji towarzyskich, nie przyłącza się do reszty, gdy jest wspólne wyjście na obiad, to oczywiście może to być sygnał, że czuje się samotny. Ale zalecam ostrożność, dlatego, że każdy ma inne zapotrzebowanie na bodźce społeczne – mówi ekspert.
Jej zdaniem warto wówczas upewnić się i sprawdzić, czy rzeczywiście taka osoba nie ma ochoty na większą interakcję i czy taka sytuacja jest dla niej w porządku. Pytania w stylu: „co słychać?”, „dołączysz do nas?”, inicjowanie rozmów pozwalają nawiązać kontakt, ale jeśli widzimy, że ktoś grzecznościowo odpowiada na pytania, nie chce drążyć tematu, odmawia, to wtedy odpuszczamy – nic na siłę!
– Są ludzie, którzy potrzebują pogawędzić sobie długo przy kawie i na forum grupy, ale są też osoby, które powiedzą tylko „cześć” i to wcale nie znaczy, że nie czują się częścią zespołu, że dokucza im alienacja. Oni w taki sposób realizują swoje potrzeby społeczne i to też jest w porządku – tłumaczy psycholog.
Tym, co faktycznie może dawać do myślenia, jest zmiana w zachowaniu współpracownika. A więc jeśli ktoś, kto zawsze był wesoły, głośny, energiczny, od jakiegoś czasu jest wygaszony, wycofany. To może być wskazówka, że zmaga się z czymś dla niego trudnym. I wówczas dobrze jest okazać zainteresowanie i wsparcie. Jak wyjaśnia dr Paulina Sobiczewska, pracodawcy powinni pamiętać, że pracownik jest wydajny wtedy, gdy czuje się odpowiednio traktowany, dlatego jest to w interesie wszystkich, a szczególnie przełożonych, aby reagować i odpowiadać na potrzeby pracowników. Jeśli więc ktoś potrzebuje relacji, częstych kontaktów, to warto mu to umożliwić np. poprzez konkretne zadania, włączania w różne inicjatywy. Jeżeli inny współpracownik nie potrzebuje czegoś takiego, to nie ma sensu na siłę „wypychać” go często na spotkania, imprezy służbowe itd.
Poszukiwani: mądry menedżer i empatyczny zespół
- Jeśli zespół jest zintegrowany, to na pewno od razu dostrzeże osobę, która się izoluje, trzyma się z boku. Wówczas dobrze jest to zauważyć, zaoferować rozmowę, zapytać, czy potrzebuje może wsparcia i czy możemy jej lub jemu jakoś pomóc. W zintegrowanym zespole, w którym jest duże poczucie wzajemnego zaufania, osoby bardziej relacyjne szybciej zauważają i zmiany nastroju kolegów lub koleżanek i reagują – mówi Małgorzata Czernecka.
Aby jednak zespół był zintegrowany, potrzebne są konkretne działania, ale też drobne, codzienne gesty, które pozwolą lepiej się poznać. Bardzo dużo więc zależy od kultury organizacyjnej i postawy samego menedżera. Małgorzata Czernecka rekomenduje wspólne celebrowanie sukcesów i zapraszanie do tego wszystkich – szczególnie osoby, które są ciche i zwykle trzymają się z boku. Tak, żeby nikogo nie przeoczyć, żeby każdy poczuł się ważny i dostrzeżony. Dobrą praktyką są też razem wymyślone i praktykowane rytuały – np. poranne powitanie – zamiast od razu siadać do biurka, telefonów, dokumentów itd. W ciągu dnia, kiedy wszyscy doświadczają spadku energii, można złapać oddech przy wspólnym posiłku, kawie itd.
– To zwiększy pozytywne emocje, wprawi w nastrój, zintegruje. Dobrze, żeby wtedy opowiadać o jakichś wesołych sytuacjach z życia prywatnego, porozmawiać o tzw. głupotach, żeby oderwać się od spraw zawodowych. A osoby, które trzymają się z boku, będą mogły poczuć się częścią grupy, poprawić sobie humor, bez przymusu mówienia i uzewnętrzniania się – mówi Małgorzata Czernecka.
Oczywiście pomysły na integrację mogą być też inne – ważne, żeby były dostosowane do indywidualnych potrzeb, żeby nikt nie miał wrażenia, że uczestniczy w czymś wbrew sobie.
Rola menedżera jest nie do przecenienia, jeśli chodzi o budowanie atmosfery w zespole. To właśnie lider może rozpoznać i zdiagnozować różne dysfunkcje – jeśli takie występują, to należy szukać konstruktywnych rozwiązań. Od menedżera też będzie zależeć w dużym stopniu, czy i na ile zmieni się sytuacja osób, które są zamknięte w sobie albo czują się w firmie samotne, izolowane.
– O takie osoby należy zadbać, a nie wykluczać. Należy je zapraszać do zespołowych aktywności, ale też nie zmuszać na siłę. Należy uświadomić sobie, że w różnorodności kryje się wartość. Nie jest więc wskazane faworyzowanie osób widocznych i ekspansywnych w zachowaniu, a raczej dawanie uwagi każdemu członkowi zespołu. Tak, żeby każdy poczuł się widzialny, dostrzegalny i wiedział, że może liczyć na wsparcie menedżera – mówi Małgorzata Czernecka.
Szef też człowiek, czyli jak budować relacje z przełożonym
Empatia, otwartość cierpliwość – to one prowadzą do dobrych relacji. Zyskują na znaczeniu szczególnie wtedy, gdy ktoś przeżywa trudne wydarzenia, doświadcza stresu, czuje się osamotniony. Bądźmy uważni.
*Imiona bohaterów zostały zmienione