„Cysorz to ma klawe życie oraz wyżywienie klawe” – śpiewał w głębokim PRL-u kompozytor i satyryk Tadeusz Chyła. Choć dzisiejsi influencerzy tego nie pamiętają, a współczesna satyra ma charakter raczej memiarski niż wokalny, w wyobrażeniach wielu osób na etatach czy zleceniach właśnie tak wygląda praca influencera: kawa w łóżku, dzień za dniem pełne przyjemności, a pieniądze same wpadają na konto. Ile w tym prawdy? Sprawdźmy.
Co znajdziesz w artykule:
• Mamo, tato, co wy na to: będę youtuberem
• Memiczny zawód, czyli jak wyżyć ze śmieszkowania
• Praca jako influencer – życie jak w Madrycie czy twarda lekcja biznesu?
• Blaski i cienie pracy influencera
| Zawód „kulturoznawca”? 10(00) pomysłów na pracę dla absolwentów antopologii
Mamo, tato, co wy na to: będę youtuberem
Prawie połowa (48%) dziewcząt w wieku 10-15 lat za atrakcyjne zajęcie zawodowe uznaje prowadzenie kanału na YouTubie, Instagramie lub TikToku – wynika z badania „Aspiracje dziewczynek w Polsce” wykonanego na zlecenie organizacji Inspiring Girls Polska w marcu 2021 roku*. Podobne wyniki uzyskała w 2019 roku firma LEGO, która zapytała dzieci z Chin, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii o to, kim chcą zostać, gdy dorosną. W dwóch ostatnich krajach vloger / youtuber był pierwszym wyborem dla ok. 30% badanych, podczas gdy zostanie astronautą kusiło jedynie 11% z nich**.
O byciu gwiazdą social mediów marzą nie tylko dzieci. Coraz więcej osób w prowadzeniu kont na Instagramie czy kanałów na YouTubie odkrywa swoją pasję, którą realizuje po godzinach pracy, a często też przekuwa w intratny biznes. Trudno się dziwić temu trendowi, patrząc chociażby na sukces lodów Ekipy, marek modowych Nusa Store (What Anna Wears), MLE (Make Life Easier), e-booków Elajzy (Elizy Wydrych), presetów Travelicious, książki Joanny Okuniewskiej czy sklepu Mamy Ginekolog. Nie trzeba zresztą tworzyć własnego produktu, żeby zarabiać w social mediach. Viralowe treści na YouTubie potrafią dać milionowe odsłony, a współprace instagramowych twórców – również tzw. mikro- i nanoinfluencerów – z markami pozwalają spokojnie przeżyć od pierwszego do pierwszego. Nieraz nawet całkiem luksusowo.
| Popularne zawody – lista 5 profesji, które są modne i dają wysokie zarobki
Memiczny zawód, czyli jak wyżyć ze śmieszkowania
Fani kont memiarskich pewnie nieraz zastanawiali się, jak to jest zarabiać na życie, tworząc śmieszne obrazki i filmiki. Wydaje się, że to kwintesencja la dolce vita: po wstaniu przed południem (budzikom śmierć!) odpalasz wypasiony ekspres, przy okazji życząc całemu światu pysznej kawusi i do wieczora już tylko ćwiczysz synapsy, zrywasz boki, kręcisz beczkę, celnie dźgasz ironią i od niechcenia odpisujesz na heheszki w komciach. Potem szybki boarding na śpiulkolot z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i rano Dzień Świstaka. Czy to w ogóle można nazwać pracą? Zapytaliśmy u źródła.
– Moja kariera w żartach to z całą pewnością zawód! Zawód w oczach rodziców... – mówi Myku Pyku, twórca Suchara Codziennego. – Oczywiście żartuję! Rodzice bardzo mi kibicują i cieszą się, że się realizuję.
A jak wygląda ścieżka kariery „od zera do mem makera”?
– Od zawsze w oczach bliskich byłem „tym zabawnym gościem”. Cała działalność Suchara Codziennego to w zasadzie przedłużenie naszej zajawki robionej kiedyś po godzinach. Początkowo memy wysyłaliśmy sobie mailowo, później poprzez Messengera. Kolejno pojawiła się grupa na Facebooku i fanpage. Parę lat później wszedł do Polski Instagram i właśnie wtedy nasze żarty zaczęły zataczać szersze kręgi w polskich mediach społecznościowych. Pierwsze zlecenie komercyjne pojawiło się po około 5 latach od założenia Suchara. Żartowaliśmy wtedy, że na Sucharze zarabiamy śmieszne pieniądze. Przez kolejne lata rosła społeczność ludzi skupionych wokół naszych profili, a to zmieniło sposób naszej pracy. Dziś Suchar Codzienny to taka redakcja, w pełnym tego słowa znaczeniu. Jednocześnie dużo większa paczka kolegów i koleżanek (obserwuje nas łącznie ponad 2 miliony osób, a duża część to bardzo aktywni memiarze) i kącik towarzyski na wzór tych z gazet z lat 90. Oczywiście wszystko online.
Niespodzianką dla wielu może być fakt, że zawód memiarza bynajmniej nie ogranicza się do śmieszkowania. Twórcy Suchara na monotonię i brak rozwoju na pewno nie mogą narzekać:
– Po 10 latach działalności wymyślanie żartów jeszcze się nie znudziło. Jednak w momencie kiedy zaczęliśmy działać bardzo profesjonalnie, musieliśmy nabyć wiele nowych kompetencji. Od sprzedaży, przez marketing, po zarządzanie. Ja musiałem również odrobić lekcję z podatków oraz analityki biznesowej – wspomina Myku Pyku. – Ekipa Suchara Codziennego dużo nauczyła się, po prostu działając i prowadząc firmę. A jeśli chodzi o prowadzenie firmy w Polsce, to poczucie humoru z pewnością bardzo pomaga, bo poziom biurokracji to żart! 🙂
Jeśli więc zamiast w korpo chcesz odbijać kartę w fabryce śmiechu, przeczytaj uważnie jeszcze raz: dojście do momentu, w którym zarabia się na twórczości może zająć nawet 5-10 lat. Oczywiście to tylko jeden przykład, są też tacy, którzy popularność i pieniądze ze współprac zyskali szybciej. Ale też nie ma się co oszukiwać – przez lata ten rynek zrobił się już nieco konkurencyjny. Aby wybić się w internetach, startując w roku 2021, trzeba świetnie rozumieć branżę i potrzeby odbiorców oraz mieć biznes we krwi. Bułka z masłem i spijanie śmietanki z życia? Może w niektóre dni.
| 6 zawodów dla osób z poczuciem humoru
Praca jako influencer – życie jak w Madrycie czy twarda lekcja biznesu?
Kolejny mit dotyczący życia i pracy influencerów brzmi: ciężko jest tylko na początku, ale gdy już zbudujesz sobie społeczność i wyrobisz zasięgi, to wtedy już tylko cud, miód i orzeszki oraz odcinanie kuponów od popularności. Ale – jak to w życiu i biznesie – z tymi orzeszkami bywa różnie: u jednych kokosy, u innych fistaszki. Albo na zmianę.
Trzeba pamiętać, że w social mediach widać tylko jedną stronę medalu – tu mówi się wyłącznie o sukcesach. I owszem, tych jest niemało i nie sposób zaprzeczyć, że na influencingu można zbić fortunę. Historii porażek, zwłaszcza niszowych twórców o mniejszej rozpoznawalności, nigdzie się jednak nie publikuje.
Swojego czasu głośno było natomiast o Arii, influencerce mającej 2,6 mln obserwatorów na Instagramie oraz 837 tys. subskrybentów na YouTubie (dane z roku 2019), której nie udało się sprzedać kilkudziesięciu sztuk koszulek wymaganych do rozpoczęcia produkcji. Prawdopodobnie zabrakło wiedzy marketingowej. Również restauracja Om Nom Nom – projekt komików z Abstrachuje TV – przetrwała jedynie pół roku. Co oczywiście nie oznacza, że nieudane projekty automatycznie przekreślają karierę tych twórców, którzy przecież nadal publikują i przyciągają fanów.
Z drugiej strony mamy takie osobowości internetowe jak Ola Budzyńska (Pani Swojego Czasu) czy wspomniana wcześniej Eliza Wydrych, które zyski ze sprzedaży produktów elektronicznych (i nie tylko) liczą już w milionach – na czysto. Tylko czy tu jeszcze można mówić o typowym influencingu, czy już o „regularnym”, czyli nastawionym na sprzedaż, biznesie online?
| Researcher, redaktor, informatyk – kto może pracować w influencer marketingu?
Blaski i cienie pracy influencera
Pewnie nie odkryjemy Ameryki, mówiąc, że praca jako influencer jak każda inna ma swoje zalety i wady. Niepodleganie szefowi, wolność twórcza, uznanie, pieniądze, luźne godziny pracy czy nieograniczony Kodeksem pracy urlop to coś, czego naturalnie zazdrościmy, gdy akurat mamy dość swojego kieratu od 8 do 16. To, czego nie widać i o czym niewiele osób mówi głośno, to m.in.:
- ogrom pracy, jaka stoi za przygotowaniem treści, zdjęć czy filmów,
- życie non stop w sieci,
- codzienne mierzenie się z oceną innych, a często również z internetowym hejtem,
- mało intratne propozycje współprac barterowych,
- presja polegania wyłącznie na własnej kreatywności,
- nieregularność dochodu,
- kryzysy wizerunkowe,
- radzenie sobie ze zmianami w algorytmach i malejącymi zasięgami organicznymi.
Dodatkowo praca bazująca w 100% na koncie w social mediach – czyli obcej platformie, której jesteś użytkownikiem – niesie za sobą ryzyko utraty całego dorobku w jednym momencie. Doświadczyli tego chociażby twórcy z Make Life Harder, gdy ich konto zostało niespodziewanie zablokowane – na szczęście nie na długo.
Również biznes oparty na własnej marce nie zawsze przynosi takie góry złota, jak mogłoby się wydawać. Bycie influencerem to praca na swoim – czyli nie na w miarę bezpiecznym etacie, a w twardym świecie reguł biznesowych. Za błędy i afery (które co jakiś czas w tej branży się zdarzają) odpowiadasz własną twarzą, a za nietrafione pomysły produktowe czy contentowe – kieszenią. Taka praca jest trochę jak rollercoaster – jednego dnia fruwasz pod niebem, drugiego możesz zapikować w dół bez trzymanki.
|„Work in progres” – rozmowy o pracy, ambicjach i możliwościach dla przyszłych ludzi sukcesu!
A zarabianie na życie rozśmieszaniem? Wystarczy przywołać przykłady takich komików jak Robin Williams, Rowan Atkinson czy Jim Carrey, by zrozumieć, że pod pozłotą w postaci humoru nie zawsze jest tak wesoło, jak mogłoby się wydawać. Również przezabawna Janina Daily niedawno opowiedziała w mediach o swojej chorobie afektywnej dwubiegunowej, z którą wiąże się między innymi anhedonia, czyli niezdolność do odczuwania radości i przyjemności (i nie jest to najcięższy objaw). Warto pamiętać, że to, co przyciąga nas w social mediowym wizerunku, zawsze jest tylko jakąś częścią prawdy, którą twórca chce publicznie pokazać.
Ale żeby nie kończyć tak ponuro – bo jednak jesteśmy przekonani, że praca influencera może przynosić ogromną satysfakcję – dodajmy, że duże zasięgi pozwalają nie tylko odnieść sukces zawodowy i finansowy, lecz także zrobić coś dobrego. Np. Suchar Codzienny falę swojej popularności wykorzystał do tego, by cały dochód ze stworzonego przez siebie upominku na Dzień Ojca (test „Jak bardzo jesteś tatą?”) przeznaczyć na wsparcie programu dożywiania dzieci „Pajacyk”. Żartownisie z Make Life Harder w ciągu godziny są w stanie zebrać 3-krotność potrzebnej kwoty na fundacje zajmujące się zwierzętami lub wsparcie dla upadających lokalnych biznesów, a blogerka i instagramerka Szafa Sztywniary namówiła już mnóstwo osób do ograniczenia zużycia plastiku, niemarnowania żywności, ubrań „z drugiej szafy” czy naprawiania przedmiotów zamiast kupowania nowych. Czy ktoś jeszcze ma odwagę powiedzieć, że influencer to lekka praca, w której dostaje się pieniądze „za nic”?
Myślisz o zostaniu twórcą internetowym? Posłuchaj rozmowy podcasterki Justyny Mazur z Janiną Bąk na temat budowania marki osobistej.